Zastosowanie metod psychologii procesu w pracy psychoterapeutycznej z pacjentami. Artykuł z praktyk psychosomatycznych z Oddziału Ortopedii i Traumatologii Szpitala Zachodniego w Grodzisku Mazowieckim


Staż / wtorek, 24 września, 2024

Niniejsza praca jest opisem praktyk psychoterapeutycznych na Oddziale Ortopedii i Traumatologii w Szpitalu Zachodnim w Grodzisku Mazowieckim. Szpitalny oddział ortopedii i traumatologii przyjmuje osoby po wypadkach drogowych, komunikacyjnych, powstałych w wyniku pracy czy przypadkowego urazu. Bardzo często są to osoby starsze, które podczas upadku łamią kości udowe czy biodrowe, a także kości rąk. Część osób na oddziale zostaje przyjętych planowo na operacje wymiany stawów biodrowych czy kolanowych jako konsekwencja długoletniej choroby czy przeciążeń organizmu. Jest to większość obserwowanych przypadków. 

Praca na oddziale szpitalnym, szczególnie z pacjentami doświadczającymi bólu, po wypadkach oraz przed i po planowanych operacjach, wymaga zrozumienia i wykorzystania psychologicznych aspektów procesu zdrowienia. Metody psychologii procesu, takie jak praca z symptomami fizycznymi, kierowanie uwagi na wtórne aspekty świadomości tożsame z twórcą symptomu lub procesem wtórnym stojącym za doświadczeniem pacjenta obecnym w zdarzeniu, jakie doprowadziło do urazu czy wspieranie pacjentów w wychodzeniu z reakcji, odgrywały kluczową rolę w mojej praktyce na Oddziale Ortopedii i Traumatologii w Grodzisku. Jednakże, praca na oddziale szpitalnym stanowi specyficzne wyzwanie dla praktykantów zajmujących się psychologicznym wsparciem. Spotkania z pacjentami są zwykle krótkie, trwające często kilkanaście minut. Wynika to z ograniczeń przestrzennych i czasowych, oraz specyfiki sytuacji klinicznych. Dodatkowo, brak intymnych warunków, a także konieczność pracy w środowisku wieloosobowych sal, może utrudniać skupienie się pacjenta na procesie terapeutycznym. Pacjenci często przeżywający cierpienie fizyczne, zmagający się z bólem, mogą być niezainteresowani lub niezdolni do angażowania się w terapię psychologiczną. Dlatego też istotne jest dostosowanie strategii terapeutycznych do indywidualnych potrzeb oraz możliwości pacjenta, zachowując jednocześnie wrażliwość na ich stan emocjonalny i fizyczny. 

W kontekście pracy na oddziale szpitalnym, feedback pacjenta staje się kluczowym elementem oceny skuteczności interwencji psychologicznych.

Niezbędne jest unikanie nadużywania rangi1– pozycji profesjonalisty czy “lekarza”, jak często określają pacjenci każdą spotkaną osobę w kitlu – oraz dbałość o równorzędność relacji terapeutycznej. W końcu, terapeuta, choć widziany na równi z lekarzem czy fizjoterapeutą, spełnia swoją rolę głównie jako osoba dążąca do poprawy dobrostanu psychicznego pacjenta w jego trudnym procesie zdrowienia. 

W Szpitalu Zachodnim odbywałam praktykę psychosomatyczną od grudnia 2023 do lipca 2024 pod superwizją Grzegorza Zielińskiego. Krótko wspomnę o przygotowaniach koniecznych do odbycia takich praktyk jako studentka Instytutu Psychologii Procesu w Warszawie. Przygotowania do rozpoczęcia praktyk psychosomatycznych na oddziale szpitalnym wiążą się z koniecznością przekroczenia kilku istotnych progów. Pierwszym z nich jest próg związany ze światem zewnętrznym i jego biurokracją. Oznacza to konieczność wypełnienia wszelkich formalności administracyjnych, uzyskania niezbędnych zezwoleń i zapoznania się z regulacjami obowiązującymi w placówce medycznej. To samo dotyczy strony Instytutu, gdzie należy się zapoznać z procedurą podjęcia praktyk, uzyskać zgodę superwizora czy superwizorki oraz zaznajomić się z wytycznymi – minimalną liczbą godzin pracy i superwizji oraz terminem i formą zaprezentowania pracy z praktyk na IPP Worku. Procedury po obu stronach mogą być zaskakujące na wielu płaszczyznach, warto więc wykorzystać pracę własną na terapii, wsparcie superwizorskie, jak i starszych stażem koleżanek i kolegów oraz przede wszystkim założyć odpowiednie ramy czasowe. Kolejnym ważnym progiem jest akceptacja niższej rangi jako praktykantki, co często wiąże się z poczuciem bycia petentką w hierarchii szpitalnej. Wymaga to pokory i elastyczności, aby dostosować się do ról i oczekiwań stawianych przez doświadczonych pracowników. Trzecim istotnym progiem jest wejście w samo środowisko pracy, co obejmuje nie tylko zapoznanie się z obowiązkami zawodowymi, panującymi zasadami higieny czy rytmu pracy, ale także znalezienie swojego “miejsca” w zespole. Adaptacja do specyfiki oddziału, zrozumienie dynamiki relacji interpersonalnych oraz wypracowanie własnej pozycji są kluczowe dla efektywnej praktyki. Podczas odbywania praktyk w szpitalu niezwykle ważne jest zmierzenie się z progiem na wyższą rangę zawodową dla psychoterapeutki posiadającej specjalistyczne umiejętności oraz kilkuletnie doświadczenie w pracy z ludźmi. Praca i wsparcie oferowane pacjentom bezpłatnie nie tylko wzbogaca doświadczenie terapeuty, ale również stanowi wartość dodaną do procesu zdrowienia pacjentów na oddziale. Dzięki temu pacjenci mają dostęp do profesjonalnej pomocy, która może wpłynąć na ich stan emocjonalny i psychiczny, wspierając ich w trudnym okresie choroby i hospitalizacji. Tego rodzaju zaangażowanie pokazuje również, że psychoterapia jest nieodzownym elementem kompleksowej opieki medycznej, przyczyniając się do holistycznego podejścia do zdrowia pacjentów. Podczas takiej praktyki dobrze również zadbać o swój komfort pracy, co przekłada się na jakość oferowanej pomocy. Warto zapytać o możliwość przebywania z pacjentami w osobnym pomieszczeniu, które zapewni odpowiednią atmosferę do prowadzenia spotkań terapeutycznych. 

Przebieg praktyk 

W pierwszej fazie praktyk zaznajamiałam się ze specyfiką pracy na tym oddziale szpitalnym, poznawałam personel oraz panujące zasady. Był to istotny etap w kontekście dalszej pracy i pokonywania pierwszych progów. Dzięki wsparciu Pielęgniarki Oddziałowej, pani Małgorzaty, uczyłam się, jakiej aktywności oczekuje ode mnie zespół, ale przede wszystkim miałam dużą swobodę w doborze czasu i sposobu pracy. W szpitalu psychologowie, poza sporadycznie obecnym psychiatrą, byli dostępni jedynie jako pracownicy oddziału neurologii, co nadawało mojej roli dodatkowy wymiar i wyzwanie.

Zazwyczaj pojawiałam się wcześnie rano, podczas obchodu lekarskiego, co stanowiło pierwszy moment wejścia w przestrzeń pacjenta. Dzięki temu mogłam uzyskać ogląd na stan ogólny pacjentów, ich status na oddziale (przyjęci, przygotowani do wypisu lub podczas długotrwałego pobytu), a także wskazówki od lekarzy i pielęgniarek, którzy informowali mnie, czy z ich perspektywy dany pacjent potrzebował wsparcia psychicznego. Perspektywa ta mogła również obejmować trudności personelu w obcowaniu z pacjentem – jego nieufność, podwyższony lęk, zrezygnowanie czy zwyczajną „uciążliwość”, gdy pacjent był szczególnie wymagający. Następnie odwiedzałam sale, aby nawiązać kontakt z pacjentami. Początkowo robiłam to bez ustalonego schematu, przedstawiając się i pytając o potrzebę i chęć odbycia rozmowy z psychoterapeutą oraz oczekując na ich odpowiedź. Skutek mojego „przedstawiania się” bywał różny. Gdy pacjenci nie chcieli podejmować rozmowy, akceptowałam ich odpowiedź. Czasami, widząc pozytywną reakcję sąsiada czy sąsiadki po rozmowie ze mną, zmieniali zdanie. Spośród powodów, dla których pacjenci odmawiali rozmowy lub rozpoczynali rozmowę na tematy bliższe procesowi pierwotnemu2, były: 

● Moja niejasna dla nich rola na oddziale lub mało klarowny sposób przedstawienia się. 

● Niechęć pacjentów do podejmowania rozmów w otoczeniu innych osób.

● Odczuwanie bólu, ospałość spowodowana lekami. 

● Wykonywane w danym momencie czynności medyczne lub higieniczne.

● Obecność w pokoju rodziny lub innych osób odwiedzających pacjenta.

● Odpoczynek, zajęcie się oglądaniem telewizji lub rozmową przez telefon.

● Próg na podjęcie tematu bliższego emocjom i cierpieniu psychicznemu.

● Tendencja do podejmowania tematów zgodnych z “ja” pacjenta. 

● Chęć porozmawiania z osobą wykazującą zainteresowanie, mającą czas na dyskusję. 

Sytuacja zmieniła się znacząco, gdy pod kierunkiem superwizora opracowałam kwestionariusz3, zawierający schemat rozmowy, zawsze elastyczny i dostosowany do potrzeb pacjenta. Wykorzystanie kwestionariusza ukierunkowywało moją uwagę oraz uwagę pacjenta na sprawy związane z powodami jego pobytu w szpitalu. Jednocześnie należało pozostać wrażliwym na feedback pacjenta, gdyż różnica rang mogła powodować dyskomfort i prowadzić do niepoprawnej interpretacji sygnałów ze strony terapeutki. Pacjent jest domyślnie w sytuacji niższej rangi – przyszedł lub został przywieziony z powodu choroby, urazu czy cierpienia fizycznego. Nie może swobodnie opuścić szpitala, a nawet własnego łóżka. Jest odgórnie przypisany do sali i nie wybiera personelu, który będzie go leczył. Terapia natomiast jest sytuacją dobrowolną, a feedback klienta jest najważniejszy, bez względu na jego stan czy wiek. Dlatego szczególnie dbałam o wspieranie pierwotnego procesu klienta, docenianie jego świadomej decyzji o rozpoczęciu bądź zakończeniu spotkania oraz przyjmowanie odmowy neutralnie, jako naturalnej możliwości w relacji między pacjentem a terapeutką, także w szpitalnych okoliczościach. 

Przyjęcie wyższej rangi w relacji terapeutycznej nie oznacza dominacji, lecz pełnienie roli przewodnika, który wprowadza pacjenta w proces leczenia. Nauczenie pacjentów, co jest ważne w kontakcie terapeutycznym, obejmuje edukację na temat znaczenia otwartej komunikacji, zaufania oraz współpracy w procesie terapeutycznym. Dzięki temu pacjenci czują się bardziej zrozumiani i wspierani, co sprzyja ich zaangażowaniu w terapię i osiąganiu lepszych rezultatów zdrowotnych. 

Istnieje jednak różnica między kontraktem terapeutycznym a krótkoterminowym kontaktem terapeutycznym. Polega na odmiennych celach i ramach tych spotkań. 

Kontrakt terapeutyczny w sytuacji uzgodnionej to długoterminowe zobowiązanie, gdzie pacjent i terapeuta wspólnie ustalają cele terapii, jej strukturę oraz zasady współpracy. Natomiast krótko trwająca wizyta terapeutyczna w ramach praktyk czy rutynowej opieki szpitalnej, ma na celu szybkie wsparcie i interwencję w sytuacjach kryzysowych lub wstępne zdiagnozowanie problemów. Nawet bez pełnej pracy, integracji wtórnych procesów, kontakt i praca oparta na konsensusie w miarę możliwości, ograniczonych warunków, może wspierać i amplifikować doświadczenie klienta i poszerzać jego świadomość. Pacjenci mogą postrzegać taki kontakt jako mniej angażujący emocjonalnie, ale niezbędny dla bieżącego funkcjonowania w szpitalu, jednak zarówno długoterminowe, jak i krótkoterminowe spotkania z terapeutą są ważne dla zapewnienia holistycznej opieki, łącząc aspekty medyczne z wsparciem emocjonalnym i psychicznym. W celu sprawdzenia tej tezy zadawałam pytania personelowi szpitala na temat tego, czy otrzymują informacje od pacjentów, czy moje działania mają dla nich znaczenie i jeśli tak, to jakie. Pielęgniarki dawały pozytywny feedback i mówiły, że pacjenci faktycznie mówią o spotkaniach ze mną w bardzo korzystny sposób, podkreślając, że spotkania te im pomagały i czekali na nie. 

Stan świadomości pacjenta, a nagłość przyczyny pobytu w szpitalu 

“Każdy symptom jest jak przewodnik, który pokazuje nam drogę do głębszego zrozumienia siebie.”4 

Pacjenci na oddziale pojawiali się z różnych przyczyn, sytuacje te w większości wyznaczały też tok rozmowy między nami. Pacjenci przyjmowani planowo, którzy na skutek powolnej degradacji stawów zostali skierowani na operację wstawienia implantu, byli spokojni, przeważnie w miejscu uzgodnionej rzeczywistości. Stąd ich zainteresowanie pogłębioną rozmową z terapeutką było małe. Im bardziej nieoczekiwane wydarzenie doprowadziło do pobytu w szpitalu i operacji, tym to zainteresowanie się pogłębiało. Poczucie, że pacjent w większym stopniu kontroluje proces leczenia, ma wpływ na kolejne fazy, zna procedury sprawiało, że rozmowę ze mną traktowali jako ciekawostkę, towarzyszyły temu sygnały wyższej rangi5– dawanie sobie przestrzeni na odpowiedź, wyznaczanie mi miejsca do siedzenia, swobodne sygnalizowanie, że “nasz czas już się skończył”. Nawet w takiej sytuacji starałam się kontynuować naszą rozmowę, pogłębiając świadomość wyższej rangi. Doceniałam to, jak sobie radzi w sytuacji szpitalnej, jak orientuje się w kolejnych fazach leczenia, jak znosi ból, jak wspaniałe jest jego pewne poczucie, że wszystko będzie dobrze, że Bóg nad nim czuwa lub jakim przywilejem jest obecność zainteresowanej i troskliwej rodziny. Pozostawiało ich to w dobrym nastroju, utwierdzonych w swoich przekonaniach i gotowych do dalszych etapów leczenia. 

Pacjenci, którzy w szpitalu pojawiali się w wyniku wypadku – upadek w domu, wypadek komunikacyjny, nieoczekiwane następstwo innych schorzeń, znacznie częściej byli bliżej poziomu snu. Większość pacjentów wyrażała uczucie niepokoju, była w silniejszych reakcjach oraz miała większą otwartość na rozmowę. Osoby te skupiały się na bólu, wyrażały w czarnych barwach obawy co do przyszłości, często opowiadały o wypadku, jakby opowiadały bajkę. W wypowiedzi pojawiały się także metafory. Zdarzały się także momenty, gdy pracowałam na poziomie śnienia. 

“Zamiast walczyć z symptomami, warto wsłuchać się w to, co próbują nam przekazać.”6 

Oś pracy: praca z energią twórcy symptomu oraz z procesem wtórnym związanym z okolicznościami wypadku lub choroby 

Pani Ewelina, lat 68, została przyjęta do szpitala z powodu wymiany stawu biodrowego, który był objęty ropniem. Przed hospitalizacją pracowała intensywnie w gastronomii, spędzała w kilku miejscach pracy po 16 godzin dziennie, przez co zaniedbała leczenie przewlekłego zapalenia oskrzeli, w efekcie czego pojawił się ropień. Ktoś, kto dużo pracuje, ma z tego dużo pieniędzy i może pozwolić sobie na wycieczki, było pierwotnym procesem pani Eweliny. Zakażenie wywołane przez agresywną bakterię (“zjadliwa, piekielna bakteria”) doprowadziło do martwicy kości i uniemożliwiało jej stanie na nodze z powodu silnego bólu. “Zjadliwa bakteria” (twórca symptomu) w opisie pacjentki działała nieustępliwie, skrobała bez ustanku i nie dało jej się niczym wyplenić. Pani Ewelina pokazała mi swoją dłonią na mojej ręce, jak ta bakteria działa: “skrobała” palcami mocno moją dłoń. Następnie poprosiłam, aby wykonała te ruchy dwoma rękami i amplifikowała doświadczenie. Pani Ewelina stała się mocno zaangażowana, wpatrywała się w moją dłoń uporczywie i w skupieniu. Praca w niezajętym kanale ruchu z energią twórcy symptomu ujawniła, że gdyby pani Ewelina mogła działać z taką energią w relacji sprawiłaby, że jej synowa nie odeszłaby od syna. 

W efekcie wypadku pani Ewelina miała także poczucie, że w jej życiu pojawił się “Bóg, który ma swoje plany i to On zatrzymał ją w ciągłej pogoni”. Bóg – trzecia strona – ma wszechmocną energię, która pozwoliłaby jej zatrzymać się, przestać poświęcać się wyłącznie pracy. Zasugerowałam, aby pani Ewelina poeksplorowała “tu i teraz”, poddała się świadomie tej boskiej sprawczości i poczuła jej wszechmoc w ciele: pacjentka położyła się głębiej w łóżku i rozprężyła mięśnie, a ja interweniowałam prosząc, aby jeszcze bardziej czuła tę “zatrzymującą” moc . Dzięki temu doświadczeniu stwierdziła, że praca nie jest najważniejsza, a priorytetem powinno być zdrowie i spędzanie czasu z rodziną. Możliwą kontynuacją pracy byłoby przejście na stronę “bycia wszechmocną” i “planowania” i sprawdzanie, kim się staje i co jest wtedy możliwe. 

Pan Dominik, lat 38, uległ poważnemu wypadkowi motocyklowemu, w wyniku którego doznał licznych obrażeń, w tym wyrwania części kości piszczelowej i oderwania palca dłoni. Pan Dominik jest alkoholikiem, który wielokrotnie próbował zerwać z nałogiem, ale jego trudna sytuacja rodzinna i społeczna utrudniała mu to. Wiedząc, że uzależnienia często występują są na progach7, pracowałam w kanale słuchowym i starałam się wychwycić, co było tym progiem oraz jaka wtórna energia mogła się pojawić pod postacią twórcy symptomu. Badałam tę hipotezę podczas rozmowy. Wypadek uniemożliwił pacjentowi dotychczasową pracę, nie mógł także pić – była to okazja do zastanowienia się nad tym, czego chce oraz zweryfikowania wartości, jakimi się kierował. W tym wypadku wtórne były okoliczności, czyli wymuszona operacją i pobytami w szpitalu trzeźwość pacjenta, wyłączenie z pracy i czasowe odseparowanie od pijących także domowników. Symboliczny był tu aparat Ilzarowa, specjalny mechanizm ze śrubami, który stabilizował z zewnątrz jego kość, na co zwróciłam pacjentowi uwagę – potrzebował czegoś “z zewnątrz”, aby zmienić tor swojego życia. Moim zdaniem próg pacjenta w tym miejscu polegał na byciu oparciem samemu dla siebie. 

W procesie pierwotnym pan Dominik wierzył, że dzięki temu, że podczas wypadku był bezwładny i nie próbował się bronić (będąc pod wpływem alkoholu), uniknął jeszcze poważniejszych obrażeń. Był to kolejny próg – bezwład i “szczęście pijanego” versus aktywność i “ratowanie się”. Proces wtórny ujawniał się także w snach pacjenta, w których pracował, pomagał innym, jeździł powoli na motocyklu i spotykał się ze znajomymi. Ten obraz stał opozycji do rzeczywistego zachowania i stylu życia pacjenta. Pracowałam z panem Domikiniem z tym snem w kanale słuchowym i wzrokowym, rozwijając skojarzenia do snu oraz badając, jak by się zmieniło jego życie, gdyby mógł być towarzyski, pomocny i rozważny. W efekcie naszej pracy pan Dominik ożywił się, z dużą przyjemnością opisywał, jak może zmienić się jego los i wyrażał nadzieję, że dopnie swego. Pacjent zainteresował się formami pomocy dla osób uzależnionych oraz bezpłatnym wsparciem psychologicznym w jego okolicy. Wspólnie wyszukiwaliśmy dane placówek w internecie i zapisywaliśmy je dla niego w notatkach. Myślę o tym, jako o elemencie pracy z progiem. 

Praca z pacjentami obejmowała także kontakt ze sprzymierzeńcem. Sprzymierzeniec jest definiowany jako figura psychiczna lub siła, która wspiera rozwój jednostki w procesie wewnętrznym i zewnętrznym. Sprzymierzeniec może pojawiać się w snach, wizjach, czy w rzeczywistości pod postacią katastrof, sił natury jako przewodnik lub symbol, który pomaga jednostce zmierzyć się z wewnętrznymi konfliktami. Spotkanie ze sprzymierzeńcem skłania często do pokonywania własnych progów. Wykorzystywałam wiedzę na ten temat pracując z panem Kamilem, 22-letnim młodym człowiekiem, który uległ bardzo poważnemu wypadkowi komunikacyjnemu. Pan Kamilem, z zawodu kierowca, cudem przeżył wypadek, co budziło w nim silne poczucie, że było to niesamowite. Miał dość stabilne życie, nie wymagał zbyt wiele od siebie, a swoją pracę wykonywał bez większego planu na przyszłość. Wielokrotnie opowiadał mi o tej tragedii, w której zmarł także inny kierowca oraz pokazywał mi zdjęcia z miejsca wypadku (opisywany w lokalnym serwisie informacyjnym). Na pytanie, czy miał przeczucie, dlaczego przeżył lub czy coś sprawiło, że przeżył, nie potrafił odpowiedzieć, lecz zastanowiło go to. Pan Kamil stwierdził, że wypadki zdarzają się ludziom i nie łączył do tej pory swojego z jakimś przeznaczeniem czy znakiem od losu. Pan Kamil używał także czasu, jako trzeciej strony na progu: mówił – “czas pokaże”. Ciekawe było, czego pacjent nie widzi teraz, komu – jakiej figurze sennej – pokazuje zdjęcia z wypadku czy zdjęcia swojej złamanej ręki. Nie udało mi się wtedy wychwycić tego sygnału, lecz mógłby to być kierunek pracy – co widzi obecnie, czego nie chce widzieć lub dostrzec tu i teraz. W kontekście praktyk Castanedy8, sprzymierzeniec jest niezbędnym elementem ścieżki wojownika, który dąży do „widzenia” – czyli postrzegania rzeczywistości poza zwykłymi zmysłami i iluzjami codziennego życia. Spotykaliśmy się kilkukrotnie i myśli pana Kamila stopniowo przenosiły się z traumy wypadku na przyszłość i potencjalne możliwości, ponieważ z powodu uszkodzonego łokcia, a właściwie jego braku, nie mógłby kontynuować pracy jako kierowca. Okoliczności były wtórne – zmiana fizyczności, niemożliwość kontynuowania dotychczasowego sposobu życia i konieczność “kombinowania”, aktywnego podejścia do własnego rozwoju zawodowego. Podczas rozmów ze mną, dzięki interwencjom ukierunkowanym na poszerzenie świadomości i uwzględniającym koncepcję sprzymierzeńca, zaczął zastanawiać się, jak rozwijać inne swoje talenty i w jakim kierunku mógłby teraz pracować, co nie tylko byłoby dla niego bardziej możliwe, ale również wymagałoby od niego osobistego rozwoju. 

Pacjenci często znajdowali się między dwoma progami. Pierwszy z nich dotyczył samodzielności i życia w oparciu o własne siły, gdzie musieli i chcieli podejmować decyzje i brać odpowiedzialność za swoje życie. Drugi próg obejmował przyjemność, dopieszczanie siebie, spowolnienie tempa życia oraz bycie zależnym od innych. Pacjenci doświadczający tej polaryzacji stawali przed nową rzeczywistością, gdzie z racji wieku i chorób konfrontowali się ze słabością, ograniczeniami w codziennym funkcjonowaniu i perspektywą nauczenia się korzystania z pomocy innych. Te dwa progi reprezentowały różne podejścia do radzenia sobie z chorobą i powrotem do zdrowia, stawiając pacjentów przed wyborem między niezależnością a potrzebą i koniecznością wsparcia i troski. 

Pani Małgorzata, lat 55, doznała urazu podczas kąpieli, kiedy przy wychodzeniu z wanny poczuła nagły ból w palcach stopy, który uniemożliwił jej samodzielne podniesienie się. Z początku nie zwróciła na to większej uwagi i nie sądziła, że jest to coś poważnego, jednak jej mąż zauważył jej stan i zareagował. Sytuacja ta miała miejsce po tym, jak pani Małgorzata, po 28 latach rozstania, ponownie zamieszkała z mężem, z którym pogodziła się ze względu na wspólne wnuki i chęć spędzenia reszty życia razem. Proces pani Małgorzaty charakteryzują dwa wektory: z jednej strony pragnienie samodzielności, a z drugiej potrzeba bycia w relacji z mężem i wnukami. Z jednej strony obawiała się samotności i konieczności proszenia o pomoc sąsiadów, z drugiej strony bardzo pragnęła kontaktu z bliskimi. Podczas pracy z panią Małgorzatą rozmawiałam z nią na temat tego, co ją powstrzymuje przed zwolnieniem tempa życia, by nie być „pędziochem”, oraz co stoi na przeszkodzie, aby pozwoliła sobie na bycie rozpieszczaną przez męża i dzieci. Pani Małgorzata miała pozytywny feedback na ten kierunek, zastanawiając się, jakby to było, gdyby rzeczywiście pozwoliła sobie na odrobinę rozpieszczania i wsparcia ze strony swoich bliskich. 

Podobnie proces przejawiał się u pani Ewy, lat 56, która po urazie i konieczności operacji wymiany stawu biodrowego pracowała ze mną nad budowaniem wizji siebie jako księżniczki leżącej na łóżku w tiulowej różowej sukience. Ta wizja umożliwiła jej przejście na poziom śnienia i autentyczne doświadczenie zmiany stanu świadomości, gdzie była w stanie przyjmować pomoc i “hołdy” od męża i dorosłych już dzieci. 

“Ciało jest komunikatorem głębokich treści, które nie zawsze mogą być wyrażone słowami.”9 

Pani Jolanta, lat 68, z którą rozmawiałam w szpitalu przed operacją ręki po złamaniu z przemieszczeniem, jest bardzo aktywną osobą. Regularnie biega, chodzi po górach, uprawia jogę i jeździ na rowerze. Ma również bardzo dobrą relację z synem i całą rodziną. Wypadek, który doprowadził do złamania, wydarzył się w momencie, gdy schodziła z górskiej trasy, już po zakończeniu wspinaczki. Opisała, że wtedy „odpuściła” i była mniej skupiona, co mogło przyczynić się do nieszczęścia. 

Podczas pracy pani Jolanta zauważyła, że gdy wszystko staje się zbyt łatwe, traci swoją uważność, co może prowadzić do problemów. Jej życie było zawsze intensywne – wiele pracowała i rozwijała własny biznes. Okoliczności wypadku, a także całe jej życie, wskazują na potrzebę ciągłego działania i niezależności. Teraz, w związku z wypadkiem, pojawia się dla niej wyzwanie – bycie zależną od innych, w tym od syna, u którego mogłaby zamieszkać, gdyby nie była w stanie samodzielnie się sobą zająć. Jest to dla niej moment, przez który objawia się proces wtórny: bycie w relacji po stronie zależności i czerpania z pomocy innych osób. Zaproponowałam pani Jolancie sprawdzenie i poczucie, co byłoby w takim stanie przyjemne, jakby odbieranie pomocy było dla niej łatwiejsze i naturalne. Pani Jolanta stanęła wtedy na progu, zaczęła śmiać się i intelektualizować. Jest to prawdopodobny kierunek, który mogłaby podjąć pani Jolanta, aby poznać lepiej swój proces. 

W pracy w szpitalu spotkałam się także ze starszymi osobami z demencją, Altzhaimerem i różnymi zaburzeniami poznawczymi oraz z dorosłymi z zespołem Downa. Praca z nimi skupiała się przede wszystkim na budowaniu relacji i nawiązywaniu kontaktu, a także na dostosowywaniu metod i umiejętności, które pozwalały dostroić się do ich świadomości i wewnętrznych stanów. Praca z tymi pacjentami była bardzo satysfakcjonująca, uwrażliwiała mnie na odmienne stany i potrzeby ludzi, którzy, mimo że mogli być postrzegani jako “cienie szpitala”, zasługiwali na szczególne wsparcie i zrozumienie. Szczęśliwie w tym podejściu nie byłam sama, gdyż personel szpitala odnosił się do nich z ciepłem, szacunkiem i należną im troską. 

W pracy z pacjentami stosowałam różne techniki, które obejmowały: 

1. Analizę doświadczania symptomu i pracy na poziomie snu: Zwracałam uwagę na symptom, zachęcając pacjenta do opisywania go szczegółowo we wszystkich dostępnych kanałach i podkanałach. Następnie używając do demonstracji własnych dłoni lub dostępnych przedmiotów (kołdra, poduszka), zachęcałam pacjentów do amplifikowania swojego doświadczenia. 

2. Feedback klienta: Uwzględniałam reakcje pacjentów, aby dostosować kierunek pracy. Mogło to obejmować pracę z ofiarą symptomu lub z energią sprawcy symptomu. 

3. Praca z poziomu śnienia: Czasami interwencja przechodziła na poziom esencji, gdzie pacjenci łączyli się z innymi częściami swojej świadomości, docierali do poziomu śnienia. 

4. Realistyczne podejście: W wielu przypadkach praca pozostawała na poziomie uzgodnionej rzeczywistości, dostosowując się do aktualnego stanu pacjenta i jego feedbacku. 

5. Pracę z progiem: głównie była to praca na pierwszym progu (na wejście w pracę) oraz na drugim i trzecim. Często omawialiśmy z pacjentem jego czy jej przekonania progowe. 

Podsumowanie 

Celem moich praktyk psychosomatycznych w szpitalu było zrozumienie powiązań między stanem psychicznym a objawami fizycznymi pacjentów, a także wsparcie ich w procesie zdrowienia poprzez integrację emocjonalną i somatyczną przy zastosowaniu metod psychologii procesu. W pracy z pacjentami kluczowe było budowanie zaufania, co pozwalało na wprowadzenie technik terapeutycznych i dostosowanie przebiegu spotkania do ich aktualnych potrzeb. Szczególnie dziękuję Ordynatorowi Oddziału Ortopedii i Traumatologii, panu Piotrowi Zalewskiem za zaufanie, Pielęgniarce Oddziałowej, pani Małgorzacie Błaszczyk za poświęcony czas i uwagę oraz Personelowi Oddziału – Pielęgniarkom, Fizjoterapeutom i Fizjoterapeutkom oraz Lekarzom, za ciepłe przyjęcie oraz wszelkie informacje, które pomagały mi w pracy na oddziale. 

Dziękuję także mojemu opiekunowi praktyk, Grzegorzowi Zielińskiemu, za ukierunkowanie i naukę.

1“ Ranga – Suma przywilejów danej jednostki określająca świadomie lub nieświadomie jej pozycję wobec innych ludzi”. Amy i Arnold Mindell, Tyłem do przodu. Praca z procesem w teorii i praktyce.Wyd Psychologia i świat, Warszawa 2005, s.267

2 Proces pierwotny: Wszelkie zachowania, odczucia i myśli, z którymi osoba, para lub grupa ma tendencję do identyfikowania się.(…) Amy i Arnold Mindell, Tyłem do przodu. Praca z procesem w teorii i praktyce.Wyd. Psychologia i Świat. Oficyna wydawnicza PTPZnP, Warszawa 2005, s. 266

3 Zał. 1 Kwestionariusz dla pacjenta

4 Arnold Mindell, The Shaman’s Body: A New Shamanism for Transforming Health, Relationships, and the Community, 1993.

5“Ranga: suma przywilejów danej jednostki określająca świadomie lub nieświadomie jej pozycję wobec innych osób.” Amy i Arnold Mindell, Tyłem do przodu (…) , s. 267

6 Arnold Mindell, Śpiączka: Klucz do przebudzenia. Nuit Magique, Warszawa 1994. 

7“Próg: krawędź, granica, edge – granica tego, co jak sądzimy, jest dla nas możliwe; poczucie, że jest się niezdolnym do zrobienia czegoś, ograniczonym lub powstrzymywanym w myśleniu, komunikowaniu, robieniu lub odczuwaniu czegoś. Strukturalnie rzecz biorąc, próg oddziela proces pierwotny od wtórnego. Progi związane są z systemem przekonań, przyzwyczajeniem, kulturą lub brakiem wzorca innego zachowania niż to, z którym jednostka się normalnie utożsamia. (…)” Amy i Arnold Mindell, Tyłem do przodu (…), s. 266

8 Carlos Castaneda, Podróż do Ixtlan, Wyd. Vis a Vis Etiuda, 2018

9 Arnold Mindell, O pracy ze śniącym ciałem. Wydawnictwo Pusty Obłok, Warszawa 1991.

Zał. 1 Kwestionariusz do pracy z pacjentami